Ewelina
— Ewelina, siostra Ady
— Ewelina, siostra Ady
Ada była moją pierwszą dziewczyną, a ja, o ile wiem, jej pierwszym chłopakiem. Byliśmy razem w najlepszej klasie najlepszego liceum w Lublinie.
Spędzaliśmy razem wiele czasu zarówno w szkole jak i poza nią, zapatrzeni, zauroczeni, odkrywający siebie nawzajem. Kiedy była ładna pogoda spacerowaliśmy Lubelskim Krakowskim Przedmieściem trzymając się za ręce, patrząc sobie w oczy i rozmawiając o setkach różnych rzeczy. Kiedy pogoda nie dopisywała bawiliśmy się lampami próżniowymi i polaryzatorami udostępnionymi jako pomoce dydaktyczne na korytarzu gmachu Starej Fizyki UMCS. Razem wgryzaliśmy się w informatykę. Pewnego dnia założyliśmy się o to, kto napisze w asemblerze mikroprocesora 6502 bardziej optymalny program stawiający punkt na ekranie komputera. Kto wygrał? Oboje. Jeden program był krótszy (mniej bajtów), a drugi szybszy (mniej cykli procesora)…
Zastanawiałem się, czy potrafię wskazać jakąkolwiek wadę Ady, albo sytuację, w której podejmowane przez nią decyzje nie były idealne. Nie potrafię.
Kiedy ją poznałem, Ada była przerażoną kaczuszką oglądającą się wciąż za siebie i wypatrującą, czy ktoś jej nie śledzi. Miałem przywilej obserwować jej przemianę we wspaniałą, pewną siebie kobietę. Myślę, że w dużym stopniu wzajemnie się ukształtowaliśmy. Ja w każdym razie bardzo wiele zawdzięczam Adzie z tego, jaki jestem teraz.
Adę poznałem na studiach, było to ponad ćwierć wieku temu, w 1991 roku. Tak się złożyło, że trafiliśmy do tej samej grupy dzięki czemu widywaliśmy się bardzo często. Bardzo szybko “zakolegowaliśmy” się, pamiętam, że już po kilku dniach Ada pożyczyła mi całą swoją kolekcję programów na PC. Ja byłem zupełnie “zielony” w obsłudze komputerów, natomiast Ada już wtedy miała spore doświadczenie i dużo się od Niej uczyłem. Zaczęliśmy się też spotykać poza uczelnią, Ada od czasu do czasu odwiedzała mnie u mnie w domu. Oczywiście wtedy albo siedzieliśmy przy komputerze, albo graliśmy w gry.
Ada zawsze starała się mnie zmotywować do rozwoju i po prostu, po koleżeńsku, opiekowała się mną. Pamiętam, że z Mirkiem pożyczyli mi modem, żebym mógł z domu mieć kontakt ze światem. Wiem że trudno to sobie wyobrazić, ale wtedy nie było jeszcze internetu i korzystało się z tzw. BBSów. Jeden z takich BBSów prowadził Mirek z Adą i to było moje pierwsze źródło wiadomości.
Potem pod koniec studiów, Ada załatwiła mi moją pierwszą pracę. Był to pełen spontan, zupełnie w stylu Ady. Pewnego razu, wieczorem zadzwoniła do mnie i powiedziała: “jutro idę na spotkanie w sprawie pracy, może pójdziesz ze mną?”. Wahałem się, bo nie wiedziałem czy dam sobie radę, ale Ada mnie przekonała no i udało się. Przez jakieś pół roku pracowaliśmy w tej samej firmie.
Później nasze kontakty trochę się rozluźniły, ponieważ Ada z Mirkiem wyjechali do Stanów, ale kontakt mailowy pozostał. Niestety już bardzo rzadko widywaliśmy się, ale jak Ada była w Polsce to mnie czasami odwiedzała. I nadal starała mi się pomóc. Jeszcze zanim dowiedziała się o swojej chorobie to podsyłała mi linki do różnych programów ułatwiających pracę z komputerem.
Pamiętam jak kiedyś zapytałem Ady co lubi robić, to odpowiedziała mi “grzebać w ogródku i pomagać ludziom”. Niestety straszna choroba odebrała jej możliwość pracy w ogródku, ale Ada pozostała sobą i dalej jak tylko mogła to mi pomagała. Jak już dowiedziała się że jest chora to próbowała za wszelką cenę pozostać aktywna. Testowała różne gadżety ułatwiające pracę z komputerem i jak tylko stwierdziła, że coś może mi się przydać to mi to podsyłała. Do tej pory do obsługi komputera używam przycisków, które mi przysłała.
Zawsze kiedy odchodzi nasz bliski to jest to przykre, ale kiedy odchodzi dobry człowiek to jest to podwójnie przykre. Ada była właśnie takim dobrym człowiekiem, po prostu moim przyjacielem. Mam nadzieję, że w innym czasie i innym miejscu jeszcze się spotkamy…
Marcin Kapusta